Jak to Witaj 2020, dziewczyno nie zauważyłaś, że jest już niemalże koniec stycznia. 20-ty tak tylko nieśmiało przypominam, zaraz styczeń będzie historią, luty i marzec przelecą i znowu będzie wiosna i lato i powrót do szkoły i Boże Narodzenie i nim się obejrzysz 2021, zapuka do drzwi. Ty się lepiej zorganizuj i zacznij działać, bo w tym tempie i z takim nastawieniem, to ten 2020 przeleci, a Ty nawet nie zauważysz, że był…
To prawda, tylko, że ja postanowiłam zmienić tempo, z wolnego, na bardziej świadome! Mimo, że bardzo chciałam usiąść do mojego bloga i pisać i pisać i pisać, to jakoś się nie składało, a przecież tyle miałam do opowiedzenia, tyle mi się w głowie działo, kiedy byliśmy na rajskiej wyspie Zanzibar, tak bardzo chciałam to zapamiętać tu na tych stronach, i zapamiętam, tylko nie będzie to reporterski wpis, a raczej piękne wspomnienie, na które inaczej się patrzy z perspektywy i czasu i miejsca i zdarzeń.
Końcówka 2019 to był istny hard-core. Nie spodziewałam się, że tak będzie, chociaż znając pewne sytuacje, mogłam przewidzieć, że mam szanse mocno się zaskoczyć. I tak było!!!!! O żałujcie, że nie widzieliście mojej miny! Jednak ludzie i ich rozumienie sytuacji, jako również bardzo wąskie widzenie rzeczywistości nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać. Tylko, że gdybym pisała o tym wtedy to byłby to wpis pełen goryczy i rozczarowania, a tak czas, dał mi inne rozumienie calej sytuacji i pozwolił dostrzec wszystko z lepszej perspektywy. I wcale nie jest to lepsza perspektywa dla innych, to jest lepsze widzenie dla mnie.
Gdybym na samym początku 2020 napisała, że zapisałam się do szkoły, nic więcej na ten temat nie mogłabym powiedzieć, poza tym, że za 14 miesięcy (mam nadzieję, że bez większych problemów) będę mogła rozpocząć pracę jako HEALTH Coach z certyfikatem z Integrative Institute of Nutrition to nie byłabym w stanie powiedzieć nic więcej.
Czas i spokój, ha i kto to mówi, najbardziej niecierpliwa ze wszystkich znanych mi istot, a jednak. Tyle lekcji od życia dostawałam, gdzie czas był głównym tematem, że wreszcie po tylu latach i próbach zrozumiałam, że nie można niczego przyspieszyć, że wszystko w naszym życiu przyjdzie w idealnym momencie, trzeba tylko na to pozwolić.
To nie znaczy, że teraz zasiadamy z założonymi rękoma wygodnie na kanapie z pilotem w ręku i oglądamy seriale na Netflix. (Tak zupełnie na marginesie, ostatnio oglądam „Mesjasza” i póki co mam tylko nadzieję, że twórcom tego serialu wystarczy pary i że w drugiej serii go nie spalą.) Działamy, planujemy i robimy rzeczy, ale jak w trakcie tego procesu coś nie idzie, coś się za nic nie składa w jedną spójną całość to zamiast rwać włosy z głowy i się wściekać (och ile to ja razy w życiu nogą tupałam), że nie wychodzi, lepiej po prostu wziąć pożądny wdech/wydech i poczekać. Przyjdzie!!!!
Jak wiedzieć, że idziemy w dobrym kierunku, skoro nic się nie składa, to co czekać? Już słyszę jak mówicie, Stara, nieźle Ci tam przygrzało w tych Emiratach lepiej wróć na ziemię. Prawda jest taka, że jeżeli jakaś droga jest dla nas to będziemy na nią wracać i będziemy wokół niej ciągle krążyć i po prostu któregoś dnia wskoczymy na właściwe tory. Wiem brzmi co najmniej nie realnie, ale jak dacie temu czas, to okaże się bardzo prawdziwe.
Życzę Wam, aby rok 2020 był rokiem świadomym. Świadomych wyborów, świadomych obserwacji, nie denerwujcie się na siebie (przynajmniej nie za często) i nie denerwujcie się na ludzi wokół, przyglądajcie się spokojnie i ze świadomością, że każdy ma swoją drogę i czasami ścieżki tych dróg idą w różnych kierunkach i tak jest dobrze!
Mimo, że już za rogiem stoi luty, to ja dziś mówię HAPPY NEW YEAR!