kiedy mam doła lubię pisać i zupełnie nie ma dla mnie znaczenia gdzie i jak to mi wychodzi. Pisanie to taka moja terapia. Jak nie ma obok komputera, czy tradycyjnego długopisu i kartki piszę w głowie. Mówiąc szczerze tam powstają najlepsze dzieła sztuki, chociaż niestety nigdy nie mają szansy ujrzeć światła dziennego, może dlatego, że kiedy siadam przed komputerem, włącza się moje Ego i zaczyna dominować. Każdy z nas je ma, to taki mały (a czasami nawet bardzo duży chochlik w nas), który potrafi nas w naszych własnych oczach wynieść na zbyt wybujałe wyżyny, skąd trudno dostrzec prawdziwą rzeczywistość. Ja z moim Ego staram się pracować i je uciszać, ale przecież Ono wie lepiej i często przez nie przegrywam.
Wcale nie jestem zadowolona z tych moich potknięć, bo one bardzo mnie zwalniają, a czasami nawet uwsteczniają, niemniej kiedy już pozwolę aby wszystko się uspokoiło stwierdzam, że to były kolejne lekcje, z których trzeba wyciągnąć naukę i iść dalej.
Dlaczego o tym pisze, powód jest banalny, dziś rano nie musiałam odwozić dzieci do szkoły, nie poszłam też na rower (w niedziele wyjątkowo chodzę na wieczorne zajęcia) więc zrobiłam to co każda kobieta, która ma czas robi, czyli sprzątanie i zobaczyłam w komodzie tytuły książek, które kupiłam na tragach książki w Abu Dhabi pomyślałam, że to jest po prostu niemożliwe!
Książki te wszystkie były na temat rozwoju człowieka, duchowość, jogi, aromaterapii, holitycznego podejścia do życia, plus jak skonstruowany jest umysł nastolatka (biorąc pod uwagę, że mamy w domu jednego, a drugi jest już tuż tuż za rogiem). Nie mogłam w to uwierzyć. Po pierwsze zapomniałam, że te książki mam, a zeszły rok to były dla mnie nauka takiego holistycznego życia i mówiąc szczerze mimo kilku potknięć i upadków szłam w dobrym kierunku, interesowało mnie to, widziałam siebie w tym, miałam plany. Po drugie pomyślałam o kurczę znowu lekcja i o mały włosy, a bym ją przegapiła, bo moje ego znowu mnie wyniosło na jakieś wyżyny z których trudno dostrzec to co istotne.
Wdech, wydech, oddech. Wracam do podstaw, w oddechu jest wszystko, cała równowaga. Wdech, wydech, oddech.
Kiedyś byłabym na siebie bardzo zła, zła za to, że tak dałam się podpuścić, tylko, że paradoksalnie ta złość to znowu ego, a ja nie chcę żeby Ono kierowało moim życiem, więc teraz kiedy uświadomiłam sobie cały proces, nie wkurzyłam się na siebie, nie pozwoliłam sobie na złość, w zamian pomyślałam, że to jest najważniejsza lekcja i mądrość, którą odkryłam sama bez żadnych książek (chociaż to wszystko już jest), a mianowicie, że praca nad sobą to nie jest proces, który się gdzieś kończy! To jest ciągła droga. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy udało nam się wejść wyżej nie możemy stanąć i stać, bo szczyt jest jeszcze dalej. Zatem bez denerwowania się na siebie, z pełną wdzięcznością za lekcję idę dalej, trochę uważniej patrząc pod nogi.
Książki przeczytam na pewno, oj muszę przyznać, że dawno nic nie czytałam, ostatnio wpadły mi jakieś tytuły w wakacje, ale mówiąc szczerze, żeby takie rzeczy miały sens to trzeba być w lekkim transie przynajmniej ja tak uważam.
Wierzę też w to, że siłę trzeba znaleźć w sobie, siłę do absolutnie wszystkiego, do codzienności, która często łączy się z powtarzalnością, ale jak to mawiała moja nauczycielka jogi to właśnie w tej powtarzalności jest piękno, bo ona pozwala Ci się uczyć, no cóż zdecydowanie miała na myśli asany, a nie ładowanie pralki i zmywanie i takie tam pierdoły co to każdy zna, aczkolwiek uważa, że repetitorum es mater studiorum (powtarzanie jest matką wiedzy) i dzięki temu nawet pranie człowiek po tylu latach wstawia szybciej i sprawniej, a nawet ten sam człowiek nauczył się pięknie to pranie wieszać, żeby później je poskładać bez prasowania, a później ten sam człowiek nauczył się, że mieszka w kraju w którym może codziennie przyjść miła Pani i zrobić wszystko to czego człowiek robić nie lubi.
Trzeba znaleźć też siłę do wyzwań jakie stawia nam życie, a czasami potrafi nam zdrowo dowalić i wiem jedno jeżeli wtedy zaczniemy panikować i szukać siły na zewnątrz to nic z tego nie wyjdzie. Siła to my, to nasz wdech i wydech. Jeżeli opanujemy sytuacje w głowie, opanujemy ją też na zewnątrz. ODDECH!
Życie jest bardzo skutecznym nauczycielem, i ciągle stawia przed nami kolejne zadania i zmusza do nauki, a jak my jesteśmy na tą naukę oporni, to ono cierpliwie będzie lekcje powtarzać, często dając coraz trudniejsze zadania, mając nadzieję, że w końcu zrozumiemy.
Zostawiam Was tu z moim dla mnie terapeutycznym wpisem, idę oddawać się codzienności, pamiętając, że piękno jest w powtarzaniu, a cała siła jest w tych trzech ważnych słowach wdech, wydech, oddech…