23:50 a ja nie śpię!!!!!! Jak dla mnie to niemalże cud, tudzież anomalia, ja przecież śpię zawsze i wszędzie, a już na pewno śpię o 23:00. Dziś jednak czekam na moich londyńskich gości i to niespanie to sama przyjemność. Odkrywam przy tym zupełnie nową rzeczywistość, jak to jest kiedy cały dom jest pełen ludzi i jest w nim cicho jak makiem zasiał.
Jestem absolutnych śpiochem, sen dla mnie to jedna z większych przyjemności życia, uwielbiam przebywać w pozycji horyzontalnej, jest ona jednak dość niebezpieczna, gdyż zawsze, absolutnie zawsze prowadzi do zaśnięcia. Czasami chciałabym poczytać książkę, lub obejrzeć sobie jakiś film wtulona w poduszki i ukryta pod kołdrą, acha tylko, że po jakiś 15 minutach jestem w obięciach Morfeusza tym samym przeczytanie jakiejkolwiek książki zajmuje mi lata świetlne, a obejrzenie filmu to zazwyczaj jestem świetnie zorientowana w dwóch maksymalnie trzech scenach początkowych i czasami załapuje się na napisy końcowe.
Doprowadza mnie to do szału, mam chwilami zrywy, kiedy myślę sobie o nie, dłużej tak nie będzie, od dziś biorę się za siebie wstaję o 5 rano, tzn. budzik dzwoni o 5 rano, bo ja wstaję przy dobrych wiatrach godzinę później i ćwiczę, wszystko co w domu mam do zrobienia robię rano, aby później mieć czas dla siebie, aby móc być wreszcie zalataną, zabieganą i zapracowaną turbo mamą, na wieczór zostawiam oczywiście, czytanie, pisanie i oglądanie. Nie nie położę się do łóżka, będę siedziała na twardym krześle, no może na chwilkę usiądę na miękkiej kanapie i co wtedy, no jak to co powieki robią się jak z ołowiu, litery rozjeżdżają, a ja zasypiam.
Nie wiem czy jest sens z tym walczyć, może tak ma być, może mam się wyspać za wszystkie czas, tylko czasem mi szkoda, że wciąż nie ma czasu na tak wiele rzeczy.
Jakieś 3 dni temu uświadomiłam sobie jaki czas jest jednak nie okiełznany, kiedy to dotarło do mnie ile mam lat. Byłam święcie przekonana, że do 40 mam jeszcze dwa lata!! Dwa lata to przecież szmat czasu, przez dwa lata zdążę zrobić wszystko co zaplanowałam na 30, ale z powodów różnych nie zrealizowałam, te dwa lata były jednak dla mnie gwarancją sukcesu, że się wszystko uda, że jeszcze mam czas. I tak trwałam w tym złudnym przekonaniu, aż do momentu kiedy uświadomiłam sobie, nie nie nie dwa lata to ja miałam ale rok temu, a teraz to ja mam rok!!!!!!!!!!!!!!!
Geeeez jak ja w rok mam zrobić to wszystko co chciałam zrobić w 10??????? nie mam pojęcia!!!!!!
Do tego to spanie, jestem pewna, że tym razem to to pogrąży moje życiowe plany.
Poznałam ostatnio jedną „turbo mamę” taką co to absolutnie wszystko robi perfekcyjnie, serio. Jej dzień wydaje się wypełniony po brzegi, jest tak zajęta, że na sms’y odpowiada jadąc samochodem i w związku zawsze są one w formie nagrań głosowych, kiedy pokazała mi swój kalendarz, to zastanawiałam się jak takie coś jest w ogóle możliwe. Każdy jeden dzień zapisany drobnym maczkiem, absolutnie bez szans, żeby zmieścić tam cokolwiek, o 10:00 spotkanie o 10:30 skype konferencja o 11:00 spotkanie w mieście o 11:45 lunch z klientami…wow nie wiem jak ona się przemieszcza bo niektóre spotkania ma dosłownie naćkane jedno po drugim, a jeszcze trzeba na nie dojechać.
Do tego wszystkiego, ma 15 tysięcy obserwujących na instagramie, na którym codziennie wrzuca jakieś mega inspirujące posty, oczywiście przy ostatnim spotkaniu, stwierdziła, że social media są absolutnie do niczego i gdyby tylko mogła toby z tego zrezygnowała, ale przecież ma 15 tyś obserwujących to nie może od tak z tego zrezygnować, a przecież wcale tych obserwujących nie chciała, bo profil robiła (UWAGA!!!!!!) dla dzieci, bo w ten oto sposób najłatwiej jest jej dokumentować codzienność i chce każdemu z nich dać plik zdjęć codziennych z całego ich dzieciństwa, kiedy to już będą pełnoletnie.
Oczywiście takie „turbo mamy” wzbudzają we mnie absolutny podziw z lekką dozą zazdrości. Patrzyłam na nią z lekkim niedowierzaniem, 15 tyś obserwujących na insta od tak, ja też chcę też poproszę, no ale jakoś mi się to nie dzieje….
Dopiero niedawno odkryłam, że to co mówi jest absolutną bzdurą, aby mieć w social mediach „sukces” trzeby być w nich bardzo, ale to bardzo aktywnym, oczywiście, że profile takie jak ten mojej znajomej to świetne kąski bo teoretycznie pokazują codzienność, którą ona dość szczodrze pokazuje, okraszając wszystko bardzo, ale to bardzo dobrymi komentarzami…wszystko ładnie, pięknie, dopóty, dopóki nie pozna się drugiej strony medalu, a mianowicie dzieci.
Możemy sporo rzeczy ukrywać, szczególnie kiedy jesteśmy dorośli i stajemy się mistrzami blefu i lekkiego kłamstwa, tudzież ukazywania wybiórczo naszej codzienności, jednak nasze dzieci do pewnego wieku oczywiście w naturalny sposób tego mechanizmu są pozbawione!!!
Czar i moje zauroczenie prysło, kiedy poznałam Jej dzieci, miałam ochotę nią potrząsnąć i nawrzeszczeć jej do ucha, tak żeby na pewno usłyszała: „KOBIETO!!!!! ZNAJDŹ CZAS DLA DZIECI!!!!!!!!!!”. W perfekcyjnym kalendarzu jest czas na wszystko, tylko nie na dzieci, a one robią absolutnie wszystko by zwrócić na siebie uwagę swojej mamy.
Muszę przyznać, że dało mi to porządnie do myślenia. W życiu ze wszystkim musi być balans, nie można zatracić się w pracy, ale nie można też zatracić się dla rodziny. Tak wiem jest to bardzo trudne!!!! Bo zupełnie jak moja znajoma, tak samo ja nie potrafimy mieć dystansu do tego co w życiu robimy, poza tym zawsze wydaje nam się, że robimy wszystko najlepiej jak to tylko możliwe i na pewno tak jest! Na pewno nam wydaje się, że właśnie tak musi być, ale może warto czasem się zatrzymać, może warto znaleźć chwile i przyjrzeć się temu co wokół, jasne, że łatwiej widzi się błędy u innych niż u siebie, ja od kilku dni przyglądam się sobie i mam dużoooooo rzeczy do poprawki. Obawiam się, że nie ze wszystkimi wyrobię się w rok, ale postaram się !!!!
Czasami dobrze przyjrzeć się nie tylko sobie, ale też ludziom wokół tylko po to, żeby zrozumieć dlaczego jesteśmy w takim a nie innym miejscu.
Uciekam na lotnisko!
Dobranoc