dzień….

Współczesna technika to jest jednak mocno rozbudowana, zabrałam z domu laptop, żeby znaleźć zaciszne miejsce i zrobić wpis, ale oczywiście najlepszym okazał się samochód na parkingu pod szkołą chłopców.

Mam wolne 40 minut więc pomyślałam ok szybciutko napiszę co tam w mojej głowie siedzi, ale przecież nie mam netu, na szczęście zachowałam zdrowe zmysły i skorzystałam z telefonicznego hotspot, czyli jednym słowem dla tych co mocno nie techniczni (jak ja) ciągnę net z telefonu!!!!!

Wow rewelacja, no już teraz to zaczynam mieć coraz mniej wymówek na brak czasu.

Kiedy już w głowie układałam sobie co tu dziś napiszę, zadzwoniła Lakshi z pytaniem gdzie jestem bo Kaja bardzo krzyczy i chyba coś włożyła sobie do nosa? Najpierw, kiedy nie słyszałam prawie w ogóle Lakshi tylko przeraźliwy wrzask Kai, to na chwilę przestało bić mi serce, w kilku sekundach zdążyłam rzucić okiem na zegarek, jestem na dobrej drodze mogę jechać 140km/h. Bez szans żeby zdążyć po chłopców do szkoły.

Trochę się uspokiłam kiedy usłyszałam, że chodzi o nos, no cóż Kaja tak czasami ma, że jak ma katar, to zamiast wydmuchnąć nosek, jak to zazwyczaj robią dzieci, ona dostaje histerii i krzyczy w niebo głosy.

Oczywiście niby o tym wiem, ale i tak moja wyobraźnia działa, oj działa bardzo!!!!!! Zdążyłam już zrobić Bartkowi aferę o to, że ma tak do dupy pracę, że nawet w takiej nagłej sytuacji jak gil w nosie, nie może wyjść z pracy, bo co jak jednak sobie coś do tego nosa wepchnęła?

Na swoje nieszczęście Bartek próbował mnie uspokoić i brzmiał zbyt bardzo racjonalnie, moje nerwy nie są w stanie wytrzymać zdrowego rozsądku mojego męża. W dupie z takim tłumaczeniem, że chorzy, że pacjenci, a przecież nie wiadomo, co się dzieje!!!!!

Rozłączyłam się, dzwonię do domu, dwa sygnały, Lakshi odbiera, nie słyszę wrzasku Kai, myślę sobie, miałam racje dziecko straciło przytomność, ustawiam dźwignię biegów na D (drive – jedź), a Lakshi mówi, że już ok, pod wpływem wrzasku, gil samoistnie opuścił nos i Kaja się uspokoiła.

Dzięki Bogu, to tylko smark z nosa. Piszę do Bartka wiadomość, że już ok, ale zamiast odpuścić, nadal trwa nasza urocza wymiana sms’ów, no jednak jesteśmy mistrzami takich idiotycznych rozmów.

Nie mam jednak ochoty na takie coś, więc piszę przepraszam, bo czasami trzeba umieć przyznać się do małego postradania zmysłów, mam nadzieję, że zanim skończę robić ten wpis dostanę odpowiedź na moją wiadomość.

Ostatnio mam tu dziwny czas!!! Myślę, że ja i Abu Dhabi mamy ze sobą taką relację miłości i nienawiści, tzn. raz się bardzo kochamy, a za chwile nasze uczucia są zupełnie przeciwne.

To dziwne miejsce, naprawdę bardzo, bardzo niejednoznaczne i mi osobiście trudno powiedzieć jest fajnie, albo jest do niczego.

Na szczęście kiedy mam takie dni z pomocą zawsze przychodzą przyjaciółki. Mimo, że znajomych mam całą masę to przyjaciółek takich naprawdę od serca mam zaledwie kilka, ale są najlepsze na świecie.

Niektóre się znają ze sobą, inne nie, ale każda z nich jest mega ważna i z każdą mogę zawsze pogadać o wszystkim, aczkolwiek każda ma też inny temat wiodący, który możemy wałkować godzinami.

Wczoraj zbawienna okazała się Dorota. To moja przyjaciółka od biadolenia nad ciężkim emigracyjnym życiem matki polki u boku zapracowanego męża. Obie mamy po troje dzieci i obie mamy mężów, którzy pracują jak szaleń!!!

Jeżeli chodzi o tematy narzekania, albo wręcz przeciwnie śmiania się do łez o tym jak to jest być taką matką to Dorotka jest absolutnie numer jeden. Nie musimy sobie zbyt wiele tłumaczyć, po prostu rozumiemy się i wiem, że czasami wszystkiego można mieć dość, chodzących ideałów też.

Nie musimy też sobie tłumaczyć, dlaczego nie jesteśmy zawodowo zapracowane, żadna z nas nie musi narzekać na idiotyczne koleżanki i jeszcze bardziej beznadziejnego szefa, podczas gdy druga nie ma totalnie pojęcia o co tak naprawdę chodzi tej pierwszej.

Kiedy mieszkałyśmy niedaleko, zawsze były możliwe wspólne zakupy i mogły być nawet w warzywniaku, byleby mieć chwile, żeby trochę ponarzekać.

To była taka nasza terapia, jedna drugiej przytaknęła, pośmiałyśmy się, poużalałyśmy i jakoś łatwiej było wrócić do rutyny. Teraz wczoraj nie mogłam od po prostu podjechać samochodem, musiałam liczyć na telefon, a wiadomo, jak to z telefonami jest. Do tego różnica czasu cztery godziny sprawy nie ułatwiają, bo kiedy u mnie o 11 jest już aramgedon emocjonalny, to w Londynie dopiero 7 rano!!!!

Na szczęście udało się złapać, może nieco za późno, bo ja już zdążyłam napsuć krwi Bartkowi, który swoją drogą jeszcze się nie odezwał!!!!, ale pogadałyśmy i jakoś od razu zrobiło się lepiej. Serio nikt mnie tak w tematach dziecięco mężowych, nie zrozumie jak Dorota!! Jestem mega wdzięczna!!!!

Musiałam przerwać pisanie, bo nieubłaganie nadeszła pora odebrania dzieci ze szkoły.

I może to i dobrze, bo po powrocie do domu, Kaja nadal zasłaniała nosek, okazało się, że smark wyleciał, ale z drugiej dziurki!!!!

Ma to moje dziecko mocne płuca i talent to robienia mega histerii, w drugiej dziurce, która jak się okazało była przyczyną tego dramatu, tkwił klocek lego, a dokładnie okrągła główka bałwanka.

Nie polecam takiej sytuacji szczególnie jak dziecko, jest królem/królową dramatu jak Kajcia. Najgorsze, że to dziadostwo okrągłe nie ma jak złapać, siedzi dość głęboko, Bartek telefonicznie doradził szpital, ale chyba tylko po to, żeby mi mocno podnieść ciśnienie!!!

Nasza córka dostaje kompletnego ataku histerii, kiedy pielęgniarka chce jej zmierzyć temperaturę, żeby zobaczyć nos i jeszcze do tego coś w nim zrobić, to chyba musieli by ją uśpić.

Na całe szczęście klocek nie utknął bardzo głęboko, a histeria pomogła wyprodukować nadmiar kataru, który bardzo się w tej sytuacji przydał!!! Ja niczym pomysłowy Dobromir nacisnęłam na górę nosa i bach po kłopocie.

Dlaczego dzieci zawsze znajdą sposób, żeby zwrócić na siebie maksymalną uwagę???? I nie ma większego znaczenia, czy człowiek jest bardzo blisko, czy nieco dalej, takie wypadki to zazwyczaj ułamki sekund niestety, dlatego trzeba być mega czujnym.

Dzień ogólnie pełen wrażeń, mnie lekko wykończył, mąż ma nocny dyżur, dzieci śpią, koty i pies tez, na mnie czeka mój ulubiony serial „This is Us”.

Dobranoc!!!!

 

Leave a Reply