co na Bliskim Wschodzie, a no sytuacje bywają różne. Przeszłam już przez dwa absolutnie skrajne stany emocjonalne, od totalnego zachwytu, po głęboki dół/depresje.
Wiem, wiem szybka jestem, ale u nas jak zawsze rzeczy dzieją się szybko więc i ja musiałam nadążać z moimi nastrojami.
Po kolei co się wydarzyło, otóż pierwsze dwa dni po przylocie czyli piątek i sobota, a więc weekend, to po prostu były wakacje. Jestem przekonana, że właśnie tak odczytał to mój mózg i dlatego wyprodukował jakąś nadmierną liczbę endorfin. Wow poleciałam w swoich zachwytach pod sam sufit, no ale jak inaczej ma być, jak nagle po deszczowym Londynie (chociaż muszę przyznać, że w tym roku pogoda zdecydowanie nie dała mi się w kość), ląduje w 34-ro stopniowym chłodzie (bo wszyscy mówią, że nareszcie robi się chłodniej!!!!) to ni jak nie da się myśleć o tym, że to właśnie teraz już tak będzie!!!!
Więc co, więc zachwyt i euforia WAKACJE!!!!!!!!!!!!! A tu niestety bezlitośnie przyszła niedziela, czyli poniedziałek i co? i trzeba było rano wstać i dzieci do szkoły wysłać. Bartek do pracy, a my z Kają same. Hmmmm jakbym miała deja vu, już kiedyś było podobnie, tylko nieco inni bohaterowie, bo o Kai to nawet wtedy nie śmiałam myśleć i sceneria, bo była zima i padał w Shrewsbury deszcz. I tak samo zostałam w domu sama, tylko, że z malutkim Stasiem i totalnie nie wiedziałam w którą stronę mam iść. Matko, ale ja wtedy miałam doła i deprechę !!!!!!!!!
I oto w niedziele 29 października 2017 roku, historia zatoczyła koło, a ja znowu zagłębiłam się w jakiejś otchłani smutku. A jak otchłań smutku, to oczywiście czarne myśli/ czarno-widztwo, ja jednak jestem specjalistką od takich klimatów. Odpowiednio mocno zbiczowałam się, wypominając sobie jak ja to mogłam zabrać dzieci z centrum kultury europejskie (Londyn) i przytaszczyć tu na pustynie?! no jak ja się pytam???!!!!!!
I co one tu zobaczą?czego się nauczą? co poznają? wszystkie myśli w klimatach totalnej dupy!!!! serio nawet nie pamiętam co robiłyśmy, chyba podjechałyśmy do jakiegoś sklepu po szybkie zakupy. Oczywiście zostałyśmy zawiezione, bo cały czas nie mam tu jeszcze prawa jazdy.
Poszłam odebrać chłopców, z tej okrutnej, bestialskiej szkoły, w której na pewno niczego się nie nauczą i trochę poczułam się jakby mi ktoś młotem walnął w głowę. Po pierwsze hej, ja chyba serio zapomniałam, jak ta szkoła wygląda i jacy ludzie tam są. Na schodach zobaczyłam mega inspirujące wpisy i myślę, że jak człowiek, szczególnie mały widzi takie zdania kilka razy dziennie, to ma szanse naprawdę w nie uwierzyć.
Mój ulubiony:”Everyone is a genius. But if you judge a fish by its ability to climb a tree, it will live its whole life believing that it is stupid” Albert Einstein („Każdy jest geniuszem. Jezeli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewo, wówczas przeżyje ona całe swoje życie w przeświadczeniu, że jest głupia.”). I cytat samego Szeika na którego wszyscy mówią tu z wielkiem szacunkiem i miłością Baba, czyli ukochany ojciec.”Future generations will be living in a world that is very different from that to which we are accustomed. It is essential that we prepare ourselves and our children for that new world.” Sheik Zayed bin Sultan Al Nahyan („Przyszłe pokolenia, będą żyły w zupełnie innym świecie, niż ten który znamy my. To bardzo ważne, abyśmy przygotowali siebie i swoje dzieci na ten nowy świat”)
Wow bardzo tego potrzebowałam! I uśmiechniętych buzi moich dzieci, którzy mówili mi, że to był najlepszy dzień w ich życiu i mimo, że w szkole byli od 7:30 rano do 4:30 po południu, to powiedzieli, że czas po prostu zleciał im tak szybko, że nie zauważyli, kiedy dzień się skończył!!!! Dzieci w klasie są z całego świata i nareszcie nie są jedynymi Polakami wśród Anglików. Po pierwszym dniu pamiętali imiona wszystkich swoich kolegów. Na korytarzu zaczepił nas nowy nauczyciel Jasia, pytając jak minął Mu dzień?
Hmmm nie byłabym sobą gdybym w to po prostu uwierzyła, no nie przecież musiałam dopisać teorię spiskową dziejów i stwierdzić, że na pewno tak mówią, żeby nie sprawić mi przykrości. Matko, jak ja jednak uwielbiam dobijać sama siebie!!! A poza tym musiałam mieć powód, żeby jeszcze lekko zepsuć wieczór sobie i Bartkowi.
Nie tylko Bartkowi i sobie, bo zdążdyłam juz na FB poznać trochę ludzi i oczywiście i do nich uderzyć w płączliwy ton. Tak już spuściłam głowę w dół i się zawstydziłam odpowiednio mocno!!!!
Wstałam rano i pomyślałam, że do końca zgłupiałam, halo przecież ja to znam i mogę się pogrążyć, albo wziąć byka za rogi. Z jakiegoś powodu los daje mi szanse po raz drugi. Nie ma mowy, tym razem tego nie schrzanie i wykorzystam wszystko.
I tak zaliczyłyśmy z Kają plaże, było cudnie, byłyśmy na Halloween Party w nowym przedszkolu, gdzie Kajcia nie oderwała się od mojej nogi nawet na chwile, ale mam na to dwa wytłumaczenia, po pierwsze, nie za bardzo lubi takie klimaty i te wszystkie kościotrupy raczej ją straszą niż śmieszą, a po drugie, ale może nawet o wiele bardziej ważne, jedna dziewczynka była w stroju Elzy, czyli dla nie wtajemniczonych to tak jakby iść na imprezę i spotkać kogoś w swojej wymarzonej sukience….
Później poszłyśmy podciąć Kajusiowe włoski, ale to też zakończyło się porażką, bo jak można Elzie obciąć włosy, więc wyjątkowo pozwoliła, a właściwie wymogła na Pani pomalowanie paznokci na różowy kolor i na tym zakończyła się nasza fryzjerska przygoda….
Wiem, że będzie dobrze!!!! Dlaczego? bo tym razem nie pozwolę na to, aby czyjeś obawy stały się moimi!!!!!
Abu Dhabi cieszę się, że tu jestem!