koniec przygody ze Scotts Park…

Stało się ! Janek zakończył naukę w szkole podstawowej! Pierwszy poważny etap swojej edukacji ma za sobą!

Chwaliłam się już poprzednio jego osiągnięciami, więc bez sensu się powtarzać.

Dziś chciałam Wam opowiedzieć jak to wszystko wygląda w angielskiej szkole. Oczywiście będę to opierała tylko i wyłącznie na swoich subiektywnych odczuciach.

Po pierwsze angielskie dzieci o wiele szybciej zaczynają szkołe bo mają tylko 4,5 roku, kiedy po raz pierwszy muszą zamienić wygodne dresy, tudzież śliczne różowe sukienki na mundurki. 

W naszej szkole były ono szaro-białe- granatowe, tzn. chłopcy noszą szare spodnie (od razu mówię, że szare dresy nie wchodzą w grę!) biała koszula, granatowo-czerwony krawat, do kupienia w szkolnym sklepie, plus sweterek granatowy w serek z czerwonymi obszyciami przy ściągaczach.

Dziewczynki obowiązuje to samo, z tym, ze zamiast spodni mogą mieć szare spódniczki i zimą czerwone lub szare rajstopki.

Latem chłopcy mogą nosić szorty ale wersja sport odpada! Dziewczynki mogą nosić sukienki w biało-czerwoną pepitkę.

Do tego bez względu na porę roku obowiązkowe są czarne, kryte buty.

Kiedy 7 lat temu po raz pierwszy ubrałam tak Jasia myślałam że to okropne, że tak szybko wrzucam go w jakiś schemat i zabraniam za pomocą ubrania wyrażać siebie. Dziś mogę tylko powiedzieć, ze było to bardzo głupie z mojej strony. Mundurki rozwiązują wiele problemów, jasne po pierwsze nie ma znaczenia z jakiego domu jesteś i czy Twoich rodziców stać na najnowszy model Nike z limitowanej edycji bo i tak wszyscy noszą czarne Clarks’y.

Po drugie ile czasu odpada na poranne dyskusje  związane z rozterkami modowymi. Po trzecie to spora oszczędność! 

Jasiek uwielbiał swoją szkołe od zawsze. Wszystko Mu się w niej podobało. Wszyscy nauczyciele byli super, a koledzy fajni!

Radził sobie bardzo dobrze ze szkolnymi obowiązkami, w związku z tym przeszedł specjalny kurs, po którym pomagał dzieciom, które nie radziły sobie tak dobrze jak On.

Co rok dostawał jedno lub dwoje dzieci, z którymi spędzał czas, często poświęcając swoje własne przerwy. Odrabiał z nimi lekcje, grał w różne gry które pomagały dzieciom okiełznać emocje itd.

Year 6 czyli ostatni rok był wyjątkowy. Po pierwsze to bardzo wymagający czas i zaczyna się z wielkim przytupem już we wrześniu, kiedy to dzieci zdają egzaminy do Grammar Schools, są to szkoły średnie, które mają bardzo wysoki poziom.

Oczywiście zdanie egzaminu nie jest obowiązkowe, ale mimo to konkurencja jest ogromna, bo przecież każdy chce, żeby jego dziecko skończyło jak najlepszą szkołe, szczególnie jak dziecko jest zdolne.

Przygotowania do tych egzaminów zaczyna się na początku YEar 4. Jak? Niby prosto po prostu raz w tygodniu jeździ się z dzieckiem na korepetycje płacąc za to jedyne 30 funtów za godzinę. Szybko okazuje się, że raz w tygodniu to zdecydowanie za mało, więc dorzucamy kolejną godzinę. W domu obowiązkowe jest robienie testów, czytanie książek itd. Wymaga to dużo chęci i determinacji ze strony dziecka.

Dlaczego taki szał bo egzamin który dzieciaki zdają we wrześniu obejmuje cały program szkoły podstawowej. Dlatego właśnie potrzebni są prywatni nauczyciele, którzy w tym pomogą.

Jasiek o tym czy zdał egzamin czy nie, dowiedział się już pod koniec listopada, pod koniec marca dostał propozycję z Grammar School. 

Pierwszy prawdziwy egzamin za nim! I do tego zakończony sukcesem, po raz pierwszy w namacalny sposób dowiedział się, że ciężka praca ma sens. 

Od tego momentu YEAR 6 to już sama przyjemność, w prawdzie w maju czekają na uczniów jeszcze tzw. SATS czyli egzaminy końcowe, ale mówiąc szczerze są one o wiele łatwiejsze od tych wrześniowych.

Wczoraj w czwartek, czyli przedostatni dzień w szkole podstawowej cały dzień był właśnie dla YEAR 6. W tym dniu oczywiście brali udział rodzice, najpierw był apel, gdzie dzieci wspominały swoje najśmieszniejsze momenty w szkole. Później mieli przyjemności w stylu tor przeszkód, pizza i oczywiście dyskoteka, która była super. Była specjalna budka do robienia zdjęć, czekoladowa fontanna, slushy (takie lodowe picie, obrzydlistwo ale dzieci to uwielbiają).

Kiedy dzieci bawiły się w trakcie dyskoteki, rodzice bawili się równie dobrze na zewnątrz, pijąc szampana i dojadając pizzę.

Było naprwdę bardzo miło! 

Na koniec polało się wiele łez, płakali wszyscy i chłopcy i dziewczynki i było to absolutnie OK. Po prostu wszystkim było smutno, że czas pożegnać się z tym etapem swojego życia.

Dziś już ostatni dzień więcej Jasie do Scotts Park nie pójdzie. 

Wrócił w cudownie podpisanej,przez kolegów i nauczycieli, koszuli.

To tez dzień kiedy miał inne niż czarne buty, dziś YEAR 6 mogli trochę więcej.

Dla nas to też koniec jakiejś przygody bo razem z Jasiem uczymy się tego co niesie za sobą angielska edukacja.

Jestem bardzo szczęśliwa, ze Jasiek miał szanse chodzic do szkoły, która nie tylko skupia się na akademickich aspektach, ale również emocjonalnych.

Zaczynamy wakacje!

Post napisany w trakcie przejazdu Eurotunnel, używając telefonu, w związku z tym wybaczcie wszystkie literówki 🙂

Leave a Reply