moje urodziny…

Uwielbiam urodziny i to na dodatek te moje własne, nie dlatego, że lubię liczyć lata, które mi mijają, bo to średnia radość, ale od kiedy w moim życiu jest mój mąż to lata nie mają najmniejszego znaczenia.

Zawsze sprawia, że ten dzień jest wyjątkowy. Zawsze czuję się jak księżniczka i to dosłownie.

Pamiętam moje pierwsze urodziny, kiedy byliśmy razem. Bartek mieszkał wtedy w Szwajcarii, a ja w Warszawie. To dodawało pieprzu do całego związku, ale też komplikowało takie rzeczy jak właśnie urodziny.

Widywaliśmy się mniej więcej dwa razy w miesiącu, nie za często, ale za to jakie to były spotkania uuuuu, aż robi mi się ciepło na samo wspomnienie.

Widzieliśmy się w długi majowy weekend i wiadomo było, że raczej moje urodziny nie mają szans na wspólną celebracje, ale mój mąż jest wielkim romantykiem. Umówił się, ze mną, że będziemy razem gotować paste z pomidorami, taką najprostszą i najlepszą na świecie.  Oboje mieliśmy zrobić zakupy i mieliśmy się zdzwonić ok 18:30 i zacząć wspólne gotowanie przez telefon. Romantyczny prawda?

Zakupy zrobiłam tak jak się umówiliśmy, wieczorem mieli jeszcze przyjść do mnie goście. Bartek powiedział mi, że ma jakieś ważne spotkanie w WHO i niestety nie będzie mógł odbierać telefonów od 11 do 18.

Zadzwonił o 18, że już skończył i zaraz jak wróci do domu, to odezwie się na nasze gotowanie. Zamiast sygnału telefonu o 18:30 zadzwonił dzwonek do drzwi, a w nich stał mój Bartek!!!

Acha tak przyjechał! Przyjechał specjalnie na moje urodziny! Szczerze powiem, że nigdy wcześniej nie czułam się tak wyjątkowo, to były pierwsze z najlepszych urodzin. Od tamtej pory co roku, ten dzień jest bardzo specjalny i wyjątkowy.

Przeszliśmy przez różne momenty w naszym wspólnym życiu, raz mogliśmy sobie pozwolić na świętowanie z większą pompą, a nieraz trzeba było celebrować ten dzień nieco skromniej, ale absolutnie ZAWSZE był i jest to dzień wyjątkowy.

Oczywiście nie inaczej było w tym roku. Jako, że przygotowujemy się do kolejnych zmian w naszym życiu to Bartek pracuje jak szalony. Weekendy często spędza w Walii na dodatkowych kontraktach. Nie lubię takich weekendów bardzo, ale cóż zrobić takie życie. Jak się czegoś nie lubi to trzeba w tym znaleźć jakiś pozytyw, wtedy łatwiej się to akceptuje.

Jakoś się tak zdarzyło, że w mój urodzinowy weekend Bartek znowu miał pracować. Byłam bardzo zawiedziona, wprawdzie wiedziałam, że będą moi rodzice, a co za tym idzie nie będę sama, ale miało nie być najważniejszej osoby w moim życiu.

Było mi trochę przykro, że w tym roku, mój mąż nie rozpieści mnie jak małą dziewczynkę, że nie będzie wielkiej, albo małej ale pompy!!!

Hmmm chyba jednak nie doceniłam Go wystarczająco. Oczywiście, że ten weekend spędziliśmy razem. Nie, nie odwołał kliniki, ale zamiast tego wynajął nam piękny dom w Tenby, to taki walijski kurort.

Przepiękne i autetntycznie niepowtarzalne miejsce. CUDO, nie wiem czy coś może się równać z widokami jakie tam są.

Dzień spędziliśmy na plaży, pogoda była naprawdę piękna i mimo 15 stopni moje dzieci mają pierwszą kąpiel w morzu w tym roku za sobą :).

Wieczorem wypicie szampana i zjedzenie kolacji byłoby za banalne. Bartek zabrał nas do cudownej małej restauracji, szczęśliwej posiadaczki gwiazdki Michellina. The Shed malusieńkie, urocze miejsce w Porthgain. Miejscowość jest tak mała jak Bullerbyn (nie wiem dlaczego, ale nie potrafię się pozbyć tego skojarzenia), no może ma 10 domów, a nie 3, ale ta malutka knajpka jest znana w całej Anglii i gdybyście kiedykolwiek mieli szanse być w Walii w okolicach Porthgain koniecznie się tam wybierzcie, tylko nie zapomnijcie o rezerwacji, bez niej dostanie stolika graniczy z cudem.

Wiem, że jestem mega szczęściarą. Wiem o tym bardzo dobrze i bardzo, bardzo to doceniam, wiem, że szczęście jest wszędzie w każdej chwili naszego życia, trzeba tylko chcieć je zauważyć i skupiać się na pozytywach. Tak wiem, że łatwo mi powiedzieć, jasne po takim weekendzie trudno mieć inne odczucia, chociaż nieprawda, dzisiejsze poranne wiadomości zwaliły mnie na chwile z nóg, ale wiecie co nie dałam się im. Pomyślałam sobie, że nie ważne co dalej, ważne, żebyśmy mogli nadal się zaskakiwać.

Już czekam na przyszły rok, a póki co kilka fotek z Walii.

Spokojnego wieczoru…

IMG_2614
The Shed
IMG_2613
Take widoki
IMG_2597
Oczywiście, że wiało
IMG_2587
Jak dla mnie magia
IMG_2580
Porthgain walijskie Bullerbyn
IMG_2564
Lody zawsze i wszędzie!!!
IMG_2562
Uliczki Tenby
IMG_2545
Kąpanie!!!
IMG_2532
Zawsze razem
IMG_2526
Domy z widokiem
IMG_2524
Taka plaża
IMG_2519
odpływ
IMG_2509
magia

Leave a Reply