Turbo Mama?…

Dziś jestem w fazie narzekającej… Dlaczego?  Bo tak jakoś, nie można przecież ciągle być na pozytywnym haju, czasami nawet mi opadają skrzydła. Od kilku dni próbuję, coś fajnego na bloga wrzucić i jak już zaczynam, baaa i nawet piszę, to nagle, ktoś z mojej najkochańszej rodziny ma mega ważną sprawę, więc zostawiam na później.

Chyba nic  głupszego niż odkładanie czegoś i mówienie, że zrobię to za chwilę , nie ma. Chwila potrafi przerodzić się w godziny, a godziny w dni i tak bez końca.

Zastanawiam się jak to wszystko robią turbo mamy, które potrafią prowadzić dom, pracować na pełen etat i jeszcze do tego non stop kolor robią sobie uśmiechnięte zdjęcie i wrzucają na Instagram, coby dobijać takich „nieudaczników” jak ja. Wiem, wiem, wiem, często mają pomoc. No nie mówcie mi, że to nieprawda, bo się popłaczę. Same to robią? serio? wszystko?

Jeżeli tak, to ja potrzebuję jakiegoś szkolenia, rad, porad, czegokolwiek, bo przecież tak nie można! jakby ktoś coś słyszał, to dawajcie znać, jestem potrzebująca 🙂

Patrzę na wszystkie mamy, które prowadzą blogi, geeez jak one to robią. Nie dość, że zawsze mają o czym napisać, to jeszcze do tego zawsze są fajnie ubrane, umalowane, domy posprzątane tak jakby wstały  o 3 w nocy i wszystko na kolanach czyściły…hmmm, a może one tak robią? co?

Zdjęcia z ich dnia można już zacząć oglądać o 7 rano, kiedy to zazwyczaj są już po poranej kawie/zielonym koktajlu mocy, joggingu, jodze, medytacji, ostatnio jedna nawet napisała, że o 6 rano była już na giełdzie kwiatowej, a o 7 wrzuciła zdjęcie z własnoręcznie wykonanym bukietem. Ba mało tego zdążyła się przebrać z jeansów, swetra i kurtki (bo patrząc na prognozę to tego dnia temperatury były w okolicach 0 stopni) i wbić się w białą, koronkową sukienkę, założyć do tego szpilki i trzasnąć mega profesjonalną fotę.

Mega turbo. 7:15 kolejna fota z tego jak to dziecko je śniadanie, przy idealnie nakrytym stole, dwulatka, zajada kulki mocy, wykonane przez turbo mamę 5 minut wcześniej. Matko jak ona to robi? Pal licho, że te kulki ulepiła w pięci minut, ale jak ona tą dwulatkę przekonała, do surowego kakao z daktylami i wiórkami kokosowymi. 7:30 jest kolejna fotorelacja. Mama już wyskoczyła ze swojej koronkowej sukienki i teraz występuje w bardziej ludzkim ubraniu, ale bardzo, bardzo gustowanie zestawionym, trzymając za rękę swoją równie śliczną, czyściutką i uśmiechniętą dwulatkę ruszają do przedszkola.

Jak dla mnie pełen szacun. Ja o godzinie 6:30 ledwo zwlekam się z łóżka i mimo, że nie jadę na giełdę kwiatową, nie medytuję (niestety), nie kleję kulek mocy, a i tak o 8:15 mówię:

-Jasiu zaprowadzisz szybciutko Kaję do Leighann?

Całe szczęście Leighann jest tuż za rogiem, a Jaś uwielbia odprowadzać Kaję, ma wtedy poczucie, że jest naprawdę dorosły, śmiesznie razem wyglądają, czasami, narażając się na spóźnienie z chłopcami do szkoły, stoję w oknie i sobie na nich patrzę, czasami też robię im zdjęcia, żeby na zawsze uchwycić te najpiękniejsze i najbardziej ulotne momenty z życia.

Oczywiście takie zapatrzenie się na swoje cudowne dzieci, wiadomo powoduje, że jestem bez szans na zdjęcie pt. wszyscy radośnie wychodzimy w domu, bo być może radości nam nie brakuje, chociaż czasami złość jest uczuciem niezywkle dominującym, to na domiar złego mi daleko nawet do Małgorzaty Rozenek bez makijażu.

Co jest już absolutną wisienką na torcie? To zdjęcia turbo mam, które są idealne pod każdym względem, a więc wyglądają jak współczesne boginie fitnessu i do tego pokazują jak zjadają wielką porcję lodów. JAK ja się pytam JAK to jest możliwe? Pewnie udają co? Pewnie kupują największy deser lodowy, trzaskają selfiaka, potem lody do śmieci i już. Nie ma, po prostu nie ma innego wytłumaczenia. Ja niedługo, żeby schudnąć to chyba zacznę się odżywiać energią słoneczną, bo nawet woda powoduje, że tyje 🙁 i to nie jest żart!

Wieczorem, znowu zdjęcia, z tego jak to wspaniale dziecko na kolacje wypiło koktajl z jarmużu i jabłek z wodą kokosową, kąpiel w pianie, mycie zębów i spanie. O 7:30 turbo mama wrzuca fotę spiącego dziecka, sama oddaje się przyjemnością życia.

Zazwyczaj zdąży wypróbować najnowszą serię kosmetyków i napisać o tym co cudownego zrobiły z jej jakże zniszczoną 27-mio letnią „starą” skórą. Później z ukochanym zjada kolację przy świecach, pije wino i jeszcze na koniec fota z łóżka o tym jak czyta książkę zen.

Przysięgam jestem zazdrosna! też tak chce!!!!! U mnie jest 20:30 najmłodsze dziecko śpi, dwoje starszych właśnie przestali grać na pianinie i skrzypcach (te skrzypce to był naprawdę słaby pomysł) w tle słychać kojący odgłos piorącej pralki i film, który chłopcy moga oglądać jeszcze przez 15 minut. Męża jeszcze nie ma, do mnie za to ze zlewu zalotnie mrugają gary z całego dnia. No chyba im się oddam w całości.

Spokojnej nocy! Dobranoc

IMG_1528IMG_1529

 

Leave a Reply