zaczęła się standardowo,ok 4 rano Bartek wstał, żeby w Walii ratować ludzkie życia, a tym samym nam zapewnić bogactwo i dostatek. Podziwiam, że umie zwlec się (chociaż w Jego wypadku to raczej powinno być wyskoczyć) o tej porze z łóżka i bezpiecznie dowieźć się jakieś 400km. Mega! Ja rano jestem nie do życia.
Próbuje pokochać poranne wstawanie i wciąż obiecuje sobie, że jutro wstanę o 5 jak to robią prawdziwi „spirituals” czyli uduchowieni ludzie, ale też super poważni ludzie biznesu/sukcesu.
Wstają i Ci pierwsi medytują, potem robią 4000 powtórzeń powitania słońca, zjadają śniadanie, którego walory smakowe można docenić tylko będąc mocno uduchowionym bo to np. jaglanka na zakwasie buraczanym, posypana mgiełką z amarantusa i okraszona poranną rosą z ogrodu. Mniam!!!! Ci drudzy, wstają szybko w ramach medytacji szybki kurs walut co gdzie jak zainwestować, czy petro dolary na funty wymienić, nie lepiej złotówki na jeny i takie tam intensywne poranne pomysły.Potem szybki jogging nie za długi jakieś 40 km. O 6 rano są już w drodze do swoich prac.
Podziwiam szczerze i jednych i drugich. Ja z trudem zwlekam się o 6 rano. Jakieś dobrych 20 minut zajmuje mi walka wewnętrzna z tym czy wstać już czy po tym jak policzę do 20 i liczę i znowu walczę i tak naokoło, aż zrobi się niebezpieczna 6:20. Schodzę krokiem mało optymistycznym na dół, a tam na mnie czeka 20-30 minut z hard core, albo piyo. Cały czas walczę o idealne beach body. Miałoby ono szanse się pokazać, gdyby nie to co dzieje się poźniej, bosh jak przetrwać dzień bez tych wszystkich dobroci co człowiek sztucznie stworzył z tego co matka natura mu dała? Do moich ćwiczeń dołącza czasami mój starszy syn, bo mąż już dawno mnie przegonił i jest na poziomie super hiper zaawansowanym, także nawet nie próbuje z nim stawać w konkury. Ale Janek to co innego 10 lat, więc ruchy jeszcze nie zawsze skoordynowane, jest moją motywacją, przecież nie pękne przed dzieciakiem, więc skacze i dre się: „dawaj Janek !!!! Dasz rade!!!!” Albo :”Janek Dawaj no co Ty tego nie umiesz?! Nie bądź pierdoła! Ćwicz! „. Superniania miałaby co ze mną robić, ale o tym może następnym razem. Potem szybki prysznic i standard poranka. Śniadanie, zazwyczaj w wydaniu, „jedz szybko, bo spóźnimy się do szkoły”.
8:15 to godzina, kiedy przerażenie dopada mnie z nienacka, dawno już powinniśmy być w drodze do szkoły, a ja zazwyczaj stoję w pidżamie i mówię „zakładać buty, bo się spóźnimy”. Taką komendą i odpowiednio groźną miną kupuje 2 minuty kiedy mogę się ubrać, zrobić zombie make up,tak drodzy panowie mamy robią takie cuda w 2 minuty, a potem całą drogę truć dzieciakom, że muszą wcześniej chodzić spać, bo nie mogą rano wstać itd itp.
Ale dziś sobota, więc bez szału. Wstałam spokojnie 6:30. Na śniadanie dzieciaki zostały uraczone leniwymi parówkami, zbawienie każdej matki, warto mieć odpowiedni zapas w lodówce, świetnie sprawdzają się jako przekąski, obiad czy kolacja. Tanie i wielofunkcyjne dla zabicia wyrzutów sumienia kupuje to o 50p droższe co są z szynki i mają tylko 10%papieru. Ja nie jem, jestem na poście Dr. Dąbrowskiej, więc rano tylko zakwas z buraków i do przodu. Plan na dziś kumon, kiedy to Kaja w uroczy sposób będzie się darła w niebo głosy i uciekała po całym kościele, tak tak dla tych co nie z UK zajęcia dla dzieci w stylu kumon, karate, florystyka itd. często są w kościołach, tzn. w salach, które są wynajmowane do tych celi. Później mamy podróż na Clapham z Kajcią to prawdziwa rozkosz, umila nam podróż płaczem i marudzeniem, jak mamy więcej szczęścia zasypia i wtedy jest naprawdę fajnie, chłopcy się kłócą, a właściwie żywiołowo dyskutują. Ta wyprawa jest po to, aby Staś miał 45 min lekcji języka polskiego, tak jesteśmy na tyle szaleni, że uczymy dzieci tego języka. Pani przypomina te mega okrutne szkolne nauczycielki, sama się jej boje mimo, że jest ode mnie rok młodsza.
Po wszystkich obowiązkach czeka nas miłe popołunie i wieczór. Czas umili nam znajoma z córką. Tak myśle, że smutno będzie nie wypić razem wina, ale co tam wleje do kieliszka zakwas i będzie robił za primitivo.
W domu robi się już lekko nerwowo, zdecydowanie poranek w którym mama zajmuje się nową pracą, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Od razu widać,że brakuje im wszystkich moich wykrzykiwanych komend. Wprawdzie Kaja próbuje mnie zastąpić, ale bądźmy szczerzy do mistrzostwa to jej jeszcze daleko.
Spokojnej Soboty!
Uśmialam się jak norka 🙂 Pisz!
zakwas = primitivo
<3