Tak naprawdę to nawet nie wiem jak mam zacząć tutaj cokolwiek pisać. Umówiłam się sama ze sobą, że ten blog będzie moim pamiętnikiem i na początku mojej drogi byłam pełna zapału i pisałam conajmniej dwa, trzy razy w tygodniu. Pisałam o wszystkim co mi wpadło do głowy o codzienności, o radości, o trudności bycia emigrantem. Z czasem mój zapał opadł, sama przestałam dostrzegać magię w tym co powtarzalne i normalne. Do tego pojawił się Instagram i lekko przestałam nadążać z relacjami i tu i tam. Pomyślałam ok, w porządku to będzie teraz takie miejsce na duże wydarzenia, będę zapisywać to co nas w znaczący sposób zmieniło, dodało nam mądrości i doświadczenia, rozbawiło. Zawsze myślałam, że będę mówić tylko i wyłącznie o pozytywach, bo przecież co złego mogłoby nas spotkać? W najśmielszych snach nie wymyśliłabym tego co przyszło nam przeżyć w ostatnich miesiącach.
15 lat and counting…
Jasiu…
czternaście lat temu po raz pierwszy zostałam Mamą! Dziękuje Ci za to z całego serca, bo jesteś absolutnie wymarzonym synem. Codziennie pokazujesz mi, że na świat można patrzeć inaczej, można patrzeć lepiej i można kochać całym sercem bez warunkowo.
Wesołych Świąt…
wykorzystuje chwilę, kiedy moja rodzina jest zajęta wspólnym oglądaniem i mogę poczynić szybki wpis.
Witaj 2020!!!!!
Jak to Witaj 2020, dziewczyno nie zauważyłaś, że jest już niemalże koniec stycznia. 20-ty tak tylko nieśmiało przypominam, zaraz styczeń będzie historią, luty i marzec przelecą i znowu będzie wiosna i lato i powrót do szkoły i Boże Narodzenie i nim się obejrzysz 2021, zapuka do drzwi. Ty się lepiej zorganizuj i zacznij działać, bo w tym tempie i z takim nastawieniem, to ten 2020 przeleci, a Ty nawet nie zauważysz, że był…
niedzielny oddech…
kiedy mam doła lubię pisać i zupełnie nie ma dla mnie znaczenia gdzie i jak to mi wychodzi. Pisanie to taka moja terapia. Jak nie ma obok komputera, czy tradycyjnego długopisu i kartki piszę w głowie. Mówiąc szczerze tam powstają najlepsze dzieła sztuki, chociaż niestety nigdy nie mają szansy ujrzeć światła dziennego, może dlatego, że kiedy siadam przed komputerem, włącza się moje Ego i zaczyna dominować. Każdy z nas je ma, to taki mały (a czasami nawet bardzo duży chochlik w nas), który potrafi nas w naszych własnych oczach wynieść na zbyt wybujałe wyżyny, skąd trudno dostrzec prawdziwą rzeczywistość. Ja z moim Ego staram się pracować i je uciszać, ale przecież Ono wie lepiej i często przez nie przegrywam. Czytaj dalej „niedzielny oddech…”